Z sercami pełnymi wdzięczności wobec Boga i ludzi w WSM Księży Sercanów w Stadnikach świętowaliśmy diamentowy, złoty i srebrny jubileusz kapłaństwa naszych Współbraci Jubilatów.

W piątek 11 czerwca 2021 r. jako Prowincja złożyliśmy w Stadnikach uroczyście Akt oddania się Sercu Bożemu. Właśnie z tego Serca wyrastamy jako Zgromadzenie, księża i zakonnicy. Dlatego także tutaj, w kolebce naszego stawania się zakonnikami i kapłanami obchodzono Jubileusze 60, 50 i 25 lecia kapłaństwa.

Ks. Franciszek Czaja SCJ i ks. Józef Piekorz SCJ dziękowali za 60 lat kapłaństwa. Ks. Zdzisław Kozioł SCJ przedstawiał Bogu swoje 50 lat kapłaństwa. Natomiast ks. Marek Borzęcki SCJ, ks. Sławomir Czulak SCJ, ks. Sławomir Kamiński SCJ, ks. Sławomir Knopik SCJ, ks. Adam Masłowski SCJ, ks. Bogusław Pociask SCJ, ks. Andrzej Sudoł SCJ dziękowali Bogu za swoje 25 lat kapłaństwa. Msza święta miała miejsce w kościele parafialnym, w którym wraz z Jubilatami, którzy mogli przybyć na tę uroczystość, zgromadzili się współbracia wspierający ich swoją modlitwą. Jubilatów przywitał Rektor Seminarium ks. Leszek Poleszak SCJ. Mszy świętej przewodniczył ks. Zdzisław Kozioł SCJ, a okolicznościowe kazanie wygłosił ks. Jan Strzałka SCJ.

 

 

Jubileusze kapłaństwa

60, 50, 25

Stadniki 12.06.2021

 

 

Czcigodni Księża Jubilaci!

Drodzy Współbracia!

 

Rozmodleni maryjnym śpiewem i zapatrzeni w przydrożne figury i krzyże, wkroczyliśmy kilkanaście dni  temu w miesiąc czerwiec, miesiąc poświęcony w sposób szczególny litanijnym wyśpiewywaniem tajemnic Bożego Serca, Bożej Miłości.  Maryja, pokorna Służebnica Pańska, wzięła nas za ręce i wśród zieleniejących się drzew, kwitnących sadów, majowych burz, przyprowadziła nas do Swojego umiłowanego i Jedynego Syna, Jezusa Chrystusa. A i tym razem nie było Jej łatwo to uczynić. Kiedy bowiem cała przyroda otwierała się na życie, ciągle wydawać się było zamknięte serce człowieka. W rodzinach miłości jak na lekarstwo, w polityce kłębowisko żmij ze swoimi prorokami, udającymi poczciwych i zatroskanych o kraj obywateli, korupcja, zakłamanie, pandemia i do tego jeszcze ten „ciągły niepokój i wojny i wojny bez końca”, w Afryce, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w Azji i Europie. I w naszych sercach jakby coś poumierało, coraz trudniej być życzliwym, uśmiechać się nie wypada, bo powiedzą, że pewnie szczęście nam dopisało. Połamały nam się serca, twarze dziwnie wyblakły i nie mają w sobie życia, łatwiej zranić niż przebaczyć…

Ale ten sam miesiąc czerwiec to również tajemnica Bożego Ciała, z przechadzającym się pośród nas w procesji Chrystusem, ukrytym pod postacią chleba. To wczorajsza uroczystość Bożego Serca, dzisiejsze wspomnienie Niepokalanego Serca Matki Najświętszej to wreszcie tajemnica młodego kapłaństwa, rzucanego przez Jezusa z Nazaretu na glebę ludzkich serc, aby wzrastało i owoc przynosiło, niczym ziarno rzucane Borynową garścią z Reymontowskich „Chłopów”.

 

Drodzy Księża!

Po okresie formacji nowicjackiej i seminaryjnej, 60, 50 czy 25 lat temu, w naszym kościele parafialnym w Stadnikach albo w Krakowie, przyjęliście Sakrament święceń kapłańskich. Jezus Chrystus wpisał wasze imiona na długą listę Swoich sług, długą, bo zapoczątkowaną przez Dwunastu apostołów.  To właśnie wtedy Chrystus, Dobry Pasterz, Pan Żniwa przywołał was do siebie, jak ongiś swoich uczniów, i udzielił wam władzy nad duchami nieczystymi, abyście je wypędzali. To wam dał moc, abyście leczyli wszelkie choroby i wszelkie słabości. To do was wypowiedział słowa zachęty i zobowiązania: „Uzdrawiajcie chorych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy”. To was dostrzegł Pan Jezus w Wieczerniku, w Dzień Zesłania Ducha Świętego i dał wam moc odpuszczania grzechów. To wam wreszcie przypomniał Boski Żniwiarz z całą mocą o tym, że otrzymanego daru powołania nie możecie przywłaszczyć tylko dla siebie jako swoją własność, ale żeście darmo ten dar otrzymali i darmo też dawać musicie go innym.

Z pewnością wasze młode serca już wówczas – 60, 50 czy 25 lat temu - przepełniane były ogromną wdzięcznością. Pewnie i wy nie mogliście „nadziwić się swej duszy tajemnicą”. Pewnie i wy chcieliście przyłożyć swoje ucho do kapłańskiego serca ks. Jana Twardowskiego i posłuchać coś o sercu kapłana, które

„najpierw zielone malutkie

tyle się wciąż spodziewa

potem miłuje i krwawi

wreszcie samotnie dojrzewa

i olbrzymieje cichutkie

i Boga innym otwiera

aż znowu  w sobie malutkie

we Mszy dziękczynnej umiera”.

 

Zaiste, drodzy Kapłani, spoczął wtedy na was Duch św. Spełniły się pragnienia waszych serc, zostały wysłuchane modlitwy waszych rodziców, bliskich i znajomych.

Jeszcze prymicyjna Msza św. - tylekroć przeżywana może w waszych pragnieniach i marzeniach. Jeszcze zadrżały wam ręce przy sprawowaniu tej pierwszej Eucharystii w rodzinnej parafii. Jeszcze trochę życzliwych uśmiechów, prymicyjne błogosławieństwo. Ktoś ucałował wasze kapłańskie dłonie. Nie wzbranialiście się przed tym gestem, wszak miałeś świadomość świeżego jeszcze świętego oleju, którym biskup namaścił wam dłonie w sakramencie święceń. Jeszcze pamiątkowy obrazek z ulubionym cytatem. A potem pozbieraliście prymicyjne prezenty, i trzeba wam było powoli otwierać drzwi tego waszego Wieczernika i udać się do ludzi. I znaleźć taką drogę do ludzkich serc, aby to wasze kapłaństwo mogło żyć i owocować, aby się szybko nie zestarzało, aby  - nie daj Boże - nie umarło. Poszliście do ludzi, którzy poza świątynią, poza prymicyjnym spotkaniem przy stole, są trochę inni, i nie zawsze lepsi. Poszliście do świata, w którym miała zapanować cywilizacja miłości. Poszliście do świata, w którym powoli dojrzewała nadzieja na lepsze jutro.

Jednak póki co, w latach waszej młodości, podobnie jak to dzieję się i dzisiaj, nienawiść i złość były towarem o wiele tańszym, więc częściej je kupowano. My, Polacy, przepojeni narodową dumą, jakoś nie mogliśmy i ciągle nie możemy dotrzeć do Ziemi Obiecanej. Włóczymy się, jako Naród Wybrany po piachach pustyni, tocząc bezsensowne walki z każdym, kto myśli inaczej, kto mówi inaczej, kto patrzy inaczej. Przyjaciela ubieramy w szaty wroga, a zdrajcę niemalże kanonizujemy.

Nie wy jednak drodzy księża, wybieraliście czas swojego życia na tej ziemi i czas realizacji powołania zakonnego i kapłańskiego. Skoro wasze życie dokonuje się na przełomie tysiącleci i w tym właśnie czasie i o tej godzinie obdarowuje was Pan swoimi darami, to znaczy, że jest to dokładnie wasz czas i wasza godzina. To znaczy, że nie mogłeś i nie powinieneś tęsknić za innym czasem i za inną godziną. Nie będzie innej i bardziej sprzyjającej. To znaczy, że w takim świecie potrzebne było i nadal jest potrzebne Chrystusowe kapłaństwo przelane przez wasze serca dla uświęcenia tej dziejowej godziny i ludzi w niej żyjących. To dla tego czasu wasze kapłaństwo musi być wielkie, święte i wspaniałe. To kapłaństwo nie może być jedynie sztandarem, którym się powiewa od czasu do czasu, aby narobić szumu i przypodobać się ludziom. Szliście więc wytrwale i przez 60, 50 czy 25 lat szukaliście Chrystusowych śladów w dzisiejszym świecie, na różnych placówkach, pełniąc rozmaite posługi dla polskiej Prowincji Księży Sercanów i dla Kościoła powszechnego. Było ich tak wiele, że nie sposób ich wymienić w czasie tego kazania.

 

Czcigodni Księża Jubilaci!

Przybyło wam trochę lat od tamtego marcowego czy czerwcowego dnia roku 1961, 1971 czy 1996. Niektórzy wasi koledzy odeszli już do domu Ojca. Innym włosy delikatnie posiwiały lub ich ubyło. Pewnie już brakuje sił i zdrowia. Nie ustawajcie jednak w tym wędrowaniu Bożymi śladami. Bo tylko wytrwałe szukanie Chrystusowych śladów na piaszczystej rzeczywistości naszych trudnych dziejów pozwoli wam uwierzyć, że będziecie ciągle dobrymi pasterzami, dobrymi głosicielami słowa Bożego, godnymi szafarzami sakramentów świętych, że będziecie kapłanami o czystym spojrzeniu, szczerym uśmiechu i otwartym sercu. Że będziecie kapłanami według Serca Bożego.

            Od Mszy św. prymicyjnej do Mszy św. jubileuszowej upływa sporo czasu. Jak pisał ks. Franciszek Grudniok w swojej książce „Żyć kapłaństwem”: „Od Mszy „zielonej” do „srebrnej, złotej czy diamentowej” prowadzi daleka droga, nieraz krzyżowa droga. Pomiędzy prymicyjnym „Veni Creator”  a jubileuszowym „Te Deum” rozgrywa się wspaniały, choć czasem bolesny dramat kapłańskiego życia. Kapłan jednak, który przeżywa swój jubileusz, nazywany jest jubilatem, czyli człowiekiem rozradowanym, cieszącym się... Radość jubilata jest wyrazem wnętrza kapłańskiej duszy, zaślubionej Bogu. Kto w duchu wiary wpatruje się w Boga – musi się uśmiechać. Bo nasz Bóg jest Bogiem radości, pokoju i szczęścia. W Bogu wszystko jest piękne, radosne, promienne. Kto patrzy w słońce musi się naświetlić jego promieniami, zyskuje coś z blasku słońca. Kto patrzy w Boga – i to przez długie lata kapłańskie, musi mieć uśmiechnięte oblicze i promieniować tym blaskiem wokoło”. Liturgia Mszy św. jubileuszowej pobudza naszych dzisiejszych jubilatów i nas wszystkich do radosnego dziękczynienia – za powołanie, za wszelkie łaski, otrzymane w ciągu tych wielu lat kapłaństwa, za wszelkie dobro, jakie przez ich posługi stało się udziałem wielu. Może też w pokorze trzeba stanąć przed Jezusem Chrystusem i przyznać się do tego, że czasami, jak apostołom brakowało wiary i determinacji w podążaniu za Mistrzem. Że bywały chwile, gdy chciało się zapytać Jezusa: „Panie, oto poszliśmy za Tobą, oto opuściliśmy wszystko i co za to będziemy mieli?” Bywały może chwile, że chciało się powrócić do swojej codzienności, do swoich rodzinnych stron, do swojego jeziora galilejskiego, aby znowu jedynie ryby łowić.

 

Moi Drodzy!

            I ostatnia myśl. Taka uroczystość, jak dzisiejsza, jeszcze bardziej uświadamia nam potrzebę modlitwy o nowe powołania kapłańskie, zakonne i misyjne. To szczególnie przy okazji świętowania różnych jubileuszy kapłańskich i zakonnych, trzeba wracać myślą i sercem do miejsca, do domu, do tego miejsca do tego domu, które nazywa się bijącym sercem diecezji czy zakonu, do Seminarium Duchownego, naszego Seminarium Misyjnego. Dopóki w tym Seminarium są młodzi ludzie wpatrujący się w Chrystusa, modlący się, studiujący, dopóty jest nadzieja, że nie zabraknie kapłanów, misjonarzy. Że ani w Polsce, ani na Wschodzie czy Zachodzie, ani gdziekolwiek indziej nie zabraknie kapłana w kościele, w konfesjonale, przy chorym i umierającym. Że nie zabraknie kapłana w tej świątyni.

 

Drodzy Jubilaci!

            Pozwólcie, że na koniec złożę wam z tego miejsca życzenia, właściwie podwójne życzenia. Pierwsze dotyczy tego pierwszego i ostatecznego powołania każdego z nas. Mianowicie powołania do świętości. W czasie kanonizacji Jana Pawła II Joaquín Navarro-Valls udzielał wywiadu pewnej dziennikarce i ta zapytała go: proszę pana jakie właściwie jest lekarstwo na świętość? Co trzeba robić, żeby zostać świętym? Jak trzeba żyć? Jak trzeba postępować? I wtedy Joaquín Navarro-Valls ówczesny dyrektor watykańskiego biura prasowego miał odpowiedzieć tak: to prawda, że w właściwym wymiarze liturgicznym i eklezjalnym to dzisiaj dokonuje się kanonizacja naszego świętego Jana Pawła II, ale to nie do końca tak jest. I wypowiedział takie znamienne słowa. Bo świętym zostaje w ciągu całego swojego życia, albo nie zostaje się nim nigdy. Świętym nie zostaje jutro, pojutrze czy za chwilę. Świętym zostaje się tu i teraz. Świętym zostaje w ciągu całego swojego życia. Dłuższego czy krótszego. Albo nie zostaje się nim nigdy. Życzę wam, abyście tak jak do tej pory tęsknili za świętością. Żyli pragnieniem świętości. Postępowali zgodnie z prawami świętości. Świętym zostaje się w ciągu swojego życia, albo nie zostanie się nim nigdy.

 

W drugim życzeniu odwołam się do słów św. Franciszka Salezego, który wypowiedział kiedyś następujące zdanie: „Między Ewangelią na piśmie a życiem świętych nie ma większej różnicy niż między melodią napisaną w nutach a melodią śpiewaną”. Życzę wam drodzy Jubilaci, abyście zawsze byli najpiękniejszą Ewangelią Pana i najczystszą melodią życia.

Amen.

 

 

Po homilii wielce dostojni Jubilaci złożyli swoje jubileuszowe wyznanie wiary, przyrzeczenia kapłańskie na ręce obecnego Prowincjała Polskiej Prowincji Księży Sercanów ks. Wiesława Święcha SCJ.

Po tym czasie modlitewnego uklęknięcia przed Majestatem Boga, który obdarzył Swoim powołaniem, był również na czas braterskiej agapy, w które radośnie wspominano czasy seminaryjne. W czasie spotkania w auli seminaryjnej podzielili się z nami swoimi wspomnieniami zarówno z czasów formacji przygotowującej ich do kapłaństwa, jak i z tych lat, które Bóg pozwolił im przeżyć w kapłaństwie. Ze szczerego serca dziękowali tym wszystkim, którzy trudzili się nad kształtowaniem ich serca i intelektu w czasie formacji seminaryjnej i uczyli ich stawiania pierwszych kroków w naśladowaniu Chrystusa Dobrego Pasterza i Najwyższego Kapłana.

(ZKH SCJ)

Zdjęcia za ► Seminarium