Niewielka Binczarowa robi wielkie rzeczy. Dzięki parafianom kilkadziesiąt dzieci chodzi w Kongu do szkoły.

W tym roku parafianie z Binczarowej po raz 3. włączyli się w „Adopcję serca”. Akcja jest popularna w wielu parafiach, ale binczarowska edycja jest dość szczególna, bo opieką parafianie obejmują dzieci ze szkoły w Makabandilu, gdzie pracuje ich rodaczka, s. Liliosa Romanek, józefitka ponad 40 lat posługująca w Kongo.

- W pierwszym roku do akcji animowanej przez s. Liliosę zgłosiło się 5 rodzin, w drugim 20, a teraz mamy 25 rodzin, a jeszcze kilka dni zostało - informuje ks. Tomasz Wierzbicki, sercanin, proboszcz parafii Binczarowa. Każda z rodzin składa ofiarę w wysokości 200 euro, która pokrywa roczny koszt kształcenia dziecka. Dziś 200 euro to jakieś 900 złotych. - To jest i dużo, i mało. Mało, bo niby na polskie warunki to nie są jakieś ogromne pieniądze. Ale w większości ci, którzy dają, muszą najpierw odłożyć te pieniądze. Często dają, choć sami nie mają. Myślę, że to jest tym cenniejszy dar - mówi Anna Radzik, która od początku uczestniczy w akcji.

- Jak pomyślimy, że jakieś dziecko spełnia swoje marzenie, a takim marzeniem jest pójście do szkoły, bo to bardzo wiele zmienić może w życiu dziecka, w życiu rodziny, z której pochodzi, to czujemy się wyróżnieni, że mogliśmy w ten sposób pomóc - dodaje Magdalena Zawiłowicz, która z mężem Krzysztofem i całą rodziną drugi raz podejmuje tę adopcję.

Więcej w numerze 33. „Gościa Tarnowskiego”.

Za: https://tarnow.gosc.pl