Trzy dni rowerowego pielgrzymowania do Matki to pomysł sercańskich duszpasterzy z Krakowa-Płaszowa. W pierwszy weekend września wyruszyli już po raz drugi do Jasnogórskiego Sanktuarium.

 

Trochę od Matki do Matki, bo blisko 60-osobowa grupa wyruszyła z Sanktuarium Matki Bożej Płaszowskiej. Nie wiele trzeba było: sprawny rower, specjalna odblaskowa pielgrzymkowa kamizelka, która już w Krakowie przyciągała uwagę i zachęcała jeszcze niezdecydowanych. Przed pielgrzymami 153 km zmagań w sporej części przez piękną Wyżynę Krakowsko-Częstochowską, co uprzyjemniało trudy wielogodzinnej jazdy. 

 

Jak się rodzą pielgrzymki?

Skąd pomysł na taką formę pielgrzymowania? Wszystko, jak wspomina ks. Michał Tabak SCJ, zrodziło się z szukania pomysłu wraz z przyjaciółmi na to, jak ciekawie i dobrze spędzić ostatnie wolne dni wakacji. „To miała być prywatna, spontaniczna wyprawa. Na niespełna dwa tygodnie przed wyjazdem podzieliliśmy się naszym pomysłem z parafianami. Ku naszemu zdziwieniu w tym krótkim czasie zapisało się 16 osób. Pojechaliśmy. W tym roku już oficjalnie zorganizowaliśmy pielgrzymkę rowerową, w której wzięły udział 53 osoby” – opowiada ks. Michał, przewodnik i rowerowy, i duchowy pielgrzymki.

 

Tutaj chodzi o ciszę

Jest jednak w rowerowym pielgrzymowaniu coś szczególnego, czego nie ma w tradycyjnych pieszych pielgrzymkach, na które często trudno sobie pozwolić z prostego powodu: trwają dłużej niż te rowerowe. Jak mówi ks. Michał: „Rowerowe pielgrzymowanie bardziej niż piesze wypełnione jest ciszą. Jest zatem więcej przestrzeni na to, żeby można usłyszeć własne myśli, pogłówkować nad swoim życiem, wyłączyć z rozpędzonej codzienności”.

Najważniejsze jest jednak to, co duchowe. Ilu kręcących rowerzystów-pielgrzymów, tyle i duchowych przeżyć podsycanych wspólną modlitwą różańcową, adoracją i rozważaniami. Dla p. Małgorzaty to nie była tylko pielgrzymka rowerowa, ale „trzydniowe doświadczanie obecności Pana w najróżniejszy sposób. Pan dotykał i przemieniał nasze serca, porządkował to, co wymagało uporządkowania, leczył to, co było chore, pokaleczone i połamane, przemieniał myślenie, nastawienie, abyśmy z prostotą i szczerością serc stanęli przed obliczem Matki”.

 

Ten moment

Był też i kulminacyjny moment przed obrazem Czarnej Madonny. Moment, których zapiera pielgrzymi dech. Chwila, którą rowerowi, płaszowscy pielgrzymi wspominają tak: „Nie musieliśmy nic mówić, Ona przecież wszystko o nas wie, wie, z czym przyjechaliśmy, wie, co nam doskwiera, jak każda dobra matka”.

Sercańska rowerowa pielgrzymka miała swojego „rodzynka”, czyli p. Andrzeja, który pielgrzymował, biegnąc. Może to iskra do kolejnej inicjatywy sercańskiej: „biegiem do Matki”?

 

ks. Radosław Warenda SCJ