Dostałam, o co prosiłam

 

Papież Franciszek zaproszenie z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego dostał już dwa lata temu. Czy na nie odpowie?

 

Tego na razie nie wie nikt. W ogłoszonym 12 marca oficjalnym, choć jeszcze roboczym planie wizyty ojca świętego w Polsce największy w regionie szpital dziecięcy nie został uwzględniony. Ostateczny program, jak mówił kard. Stanisław Dziwisz, „zostanie zatwierdzony i opublikowany przez Stolicę Apostolską w stosownym czasie”. W związku z tym nadzieja w sercach chorych maluchów, ich rodziców i całego personelu USD na razie nie gaśnie.

   – To prawda, że oficjalne zaproszenie zostało przesłane do Watykanu i podpisane przez dyrektora szpitala doc. Macieja Kowalczyka i naszego kapelana ks. Lucjana Szczepaniaka SCJ – mówi Natalia Adamska-Golińska, rzeczniczka szpitala. Jak dodaje, wszyscy w Prokocimiu na papieża czekają i mają nadzieję, że wizyta, choćby najkrótsza, dojdzie do skutku. Najbardziej czekają na to mali pacjenci, bo to właśnie oni wymyślili, aby papieża zaprosić.

 

Sanktuarium cierpienia

 

   – W lutym 2014 r. wybierałam się do Rzymu. Gdy zbliżał się termin wylotu, rozmawiałam z dziećmi o tym, jak wiele lat wcześniej Jan Paweł II odwiedził nasz szpital. Temat nasunął się, ponieważ akurat czekaliśmy na relikwie św. Jana Pawła, które szpital otrzymał w czerwcu 2014 roku. Od słowa do słowa, pojawił się też temat papieża Franciszka i dzieci jednogłośnie stwierdziły, że pragną, by przyjechał do nich ojciec święty – opowiada s. Bożena Leszczyńska OCV, pracująca wraz z ks. Lucjanem Szczepaniakiem w kapelanii USD.

   Dzieci z przekonaniem mówiły, że wizyta takiego gościa byłaby dla nich ogromną radością, zaszczytem, ale też umocnieniem w przeżywaniu choroby. – Co mogłam im na to odpowiedzieć? Sprawa wydawała się wówczas mało realna, zwłaszcza, że to był dopiero pierwszy rok pontyfikatu Franciszka. Pomyślałam jednak, że możemy się o to gorąco modlić i poprosić papieża o błogosławieństwo dla szpitala. Tą radosną myślą podzieliłam się z dziećmi – entuzjazm był ogromny! – wspomina s. Bożena.

   12-letni Miłosz z oddziału hematologii narysował nawet dla papieża piękny rysunek – kościół Mariacki oraz krakowską parę, a pod prośbą, ozdobioną przez najmłodszych serduszkami, podpisały się dzieci, ich rodzice i pracownicy szpitala. Oficjalny list podpisali też dyrektor szpitala doc. Maciej Kowalczyk i ks. Lucjan Szczepaniak.

   Napisali w nim, że w szpitalu w Prokocimiu leczone są najciężej chore dzieci, rocznie hospitalizowanych jest ich tu ok. 36 tys., a aż 180 tys. korzysta z pomocy specjalistycznych poradni. Przypomnieli również, że w 1991 r. św. Jan Paweł, pielgrzymując do Polski, pierwsze kroki po przylocie do ojczyzny skierował nie gdzie indziej, ale właśnie do Prokocimia, które nazwał wtedy „sanktuarium ludzkiego cierpienia”. Z krótkiego listu papież Franciszek mógł się też dowiedzieć, że w tym szpitalu, jako jedynym w Polsce, istnieje kaplica całodobowej adoracji Najświętszego Sakramentu i że znajduje się w niej koronowany obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Ojciec święty został także zapewniony, że codziennie w jego intencji w Prokocimiu odmawiany jest Różaniec. Wszystko to zostało zawiezione do Rzymu, a sposób, w jaki przesyłka została dostarczona do papieża, mógł być tylko dziełem Opatrzności.

 

Widziałam papieża!

 

   Kilka dni przed s. Bożeną do Wiecznego Miasta udała się też bowiem ciężko chora Justyna, z którą siostra zaprzyjaźniła się w szpitalu w Prokocimiu. – Choć mieszkałyśmy w dwóch różnych miejscach w Rzymie, musiałyśmy się spotkać. Gdzie? Oczywiście przy grobie św. Jana Pawła II, na Mszy św. o 7.00 – opowiada s. Bożena.

   Gdy zobaczyła klęczącą tam Justynkę, bardzo się wzruszyła. Pomyślała, aby to właśnie ona, w imieniu wszystkich chorych dzieci, zaniosła papieżowi list z Krakowa. – Miałam to zrobić ja i miałam nadzieję, że może spotkam się wtedy z ojcem świętym, ale po spotkaniu z Justynką, która pomimo choroby podjęła trud pielgrzymowania, nie miałam wątpliwości, że chcę jej podarować ten przywilej – dodaje s. Bożena.

   – Kilkanaście dni wcześniej miałam 18. urodziny i nie marzyłam o niczym innym, jak właśnie o podróży do Rzymu, do grobu ojca świętego, by papież umocnił mnie duchowo do walki z chorobą. Gdy podczas Mszy św. zobaczyłam s. Bożenkę, to aż się rozpłakałam, że Pan Bóg tak to poukładał. A gdy siostra zaproponowała, abym to ja przekazała papieżowi Franciszkowi prośbę o błogosławieństwo i modlitwę za nas wszystkich, byłam w euforii – wspomina Justyna, która znów musi przechodzić chemioterapię, ponieważ niedawno nastąpił nawrót choroby.

   – W nieszczęściu mam jednak szczęście i dostałam od Boga umocnienie, o które prosiłam przy grobie św. Jana Pawła II. Nie spodziewałam się też, że zobaczę z bliska papieża, a tak się stało. Gdy weszłam do Domu św. Marty wraz z pracującą tam siostrą zakonną, by na recepcji zostawić przesyłkę, papież akurat wychodził z jadalni. Co prawda nie widział mnie, bo był zajęty rozmową z kimś, ale ja go widziałam! To spotkanie dodało mi sił – zapewnia dziewczyna.

   Kilka tygodni później do USD przyszła odpowiedź z Watykanu i błogosławieństwo od papieża dla dzieci, ich opiekunów i całego personelu, które wisi na ścianie przy szpitalnej kaplicy. Następnie, gdy przygotowania do Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016 nabrały rozpędu, szpital oficjalnie poprosił kard. Stanisława Dziwisza o pomoc w zaproszeniu papieża do Prokocimia. Jak sprawy dalej się potoczą, wie tylko Pan Bóg.

 

Tekst i zdjęcie: Monika Łącka, Gość Krakowski 13/2016

 

Za: http://krakow.gosc.pl/doc/3045151.Dostalam-o-co-prosilam