10 stycznia 1947 r. to ważna data w dziejach polskich sercanów. To dzień narodzin samodzielnej prowincji, z własną władzą i administracją.
Prowincji Polskiej wybiło już 75 lat, ale jej początki są znacznie wcześniejsze i w zasadzie dał je Założyciel sercanów, francuski ksiądz Jan Leon Dehon, który podróżując w 1907 r. do Finlandii spotkał w tym kraju fiordów i jezior wielu Polaków. W czasie wyprawy zatrzymał się też krótko na ziemi polskiej. Jego potem szybka decyzja wysłania do kraju nad Wisłą holenderskich sercanów w tzw. celach rozpoznawczych była przypuszczalnie rezultatem owych pierwszych kontaktów z Polską i Polakami. Można więc w tym sensie przyjąć, że u początku przeszczepienia Zgromadzenia do Polski był sam jego Założyciel.
Ale osobami, które bezpośrednio przyczyniły się do obecności sercanów w Polsce byli: pochodzący z krakowskich Pychowic ks. Kazimierz Wiecheć i jego katecheta, ks. prałat Mateusz Jeż. Ten ostatni, wielki czciciel Serca Jezusowego, dostrzegł w gimnazjaliście iskrę powołania i zachęcił do wyjazdu do Belgii, która w tym czasie była centrum Zgromadzenia. Poza tym wspierał wszystkie poczynania w kierunku pojawienia się sercanów w Polsce, nakłaniając nawet swoich uczniów do wstąpienia w ich szeregi, pomagając materialnie, a nawet przez reklamę w prasie. Nic dziwnego, że ten krakowski kapłan uchodzi za dobroczyńcę i współzałożyciela prowincji.
Jednak osobą, która dała początek wszystkiemu, co kojarzy się z sercanami i prowincją jest ks. Kazimierz Wiecheć. Po nowicjacie i studiach w Belgii, a potem w Bolonii, i różnych perypetiach, także zdrowotnych, wyświęcony w1920 r. ks. Wiecheć kilka razy organizuje skuteczne „wypady powołaniowe” do ojczyzny. Wprawdzie nie wszystkie „narybki” wytrzymują czas pobytu i formacji na obczyźnie, jednak wielu dociera do święceń, a dwóch scholastyków – Władysław Majka i Ignacy Soszko, którzy odegrają potem znaczącą rolę w początkach prowincji, są świadkami historycznego momentu w brukselskim domu: końca życia o. Dehona.
Kiedy w kwietniu 1928 r. ks. Wiecheć wrócił na stałe do kraju i zamieszkał w Domu Księży przy ul. św. Marka w Krakowie, prowadzonym przez przyjaciela sercanów ks. Jeża, rozpoczyna się nowy rozdział w historii prowincji. W tym czasie Polaków w Zgromadzeniu jest kilkunastu, lecz większość jeszcze za granicą zdobywa sercańskie szlify w domach formacyjnych we Włoszech i Francji, ale niebawem, dzięki życzliwości metropolity krakowskiego kard. Adama Sapiehy, pojawili się w Płaszowie, a czwórka z nich (Wiecheć, Majka, Stoszko i Świder) zamieszkała w wynajętym domu przy ul. Koszykarskiej 7.
O powstaniu prowincji jeszcze nie myślano, ponieważ do jej erygowania, zgodnie z prawem kanonicznym, potrzebne było m.in.: posiadanie minimum trzech domów zakonnych, wystarczająca liczba członków, własne środki utrzymania, zorganizowane struktury administracyjne i formacyjne. W związku z tym, że owe kryteria jeszcze nie były spełnione, w Zgromadzeniu mówiono o „Grupie Polskiej” zależnej od Przełożonego Generalnego.
Zręby tworzenia prowincji ks. Wietecha rozpoczął od budowy pierwszego domu sercanów na płaszowskich łąkach, a potem kościoła poświęconego w 1931 r. i utworzenia w 1939 r. parafii Najświętszego Serca Jezusowego. Nie wszystko jednak szło gładko, zwłaszcza borykano się z problemami finansowymi, co było przedmiotem pierwszej w historii wizyty w Polsce ówczesnego generała o. Józefa Philippe.
Innym kłopotem stało się znalezienie miejsca na siedzibę nowicjatu. Kandydatów wprawdzie nie brakowało, ale dopiero w 1937 r. udało się otworzyć własny nowicjat w odległym od Krakowa Felsztynie w diecezji przemyskiej, a jego pierwszym mistrzem został ks. Władysław Majka.
Kolejnym etapem na drodze do powstania prowincji była decyzja kolejnego generała Zgromadzenia o. Wilhelma Govarta powołania w Polsce regionu i mianowania ks. Ignacego Stoszkę w marcu 1939 r. pierwszym przełożonym regionalnym.
Kiedy coraz bardziej otwierała się możliwość powołania samodzielnej prowincji, wybuchła II wojna światowa i nastał czas okupacji niemieckiej. Ten trudny okres dla Polski był także niełatwy dla małej jeszcze sercańskiej wspólnoty w Płaszowie. Wielu wychowanków i domowników musiało szukać schronienia gdzie indziej, ponieważ dom został zajęty przez rodziny wysiedlone i Wehrmacht. W pewnym sensie ta sytuacja stała się jednak opatrznościowa, bowiem dała impuls do poszukiwań nowego miejsca osiedlenia się poza Krakowem. Wybrano na to rodzinny dom ks. Stanisława Michalika w Stadnikach.
Okupacja przerwała działalność felsztyńskiego nowicjatu, czego rezultatem była emigracja wielu sercanów do Włoch, gdzie po formacji i studiach zostali wyświęceni. Z kolei inni klerycy z Polski (Gąsiorek, Kierpiec, Rychlicki) przeżyli czas wojny w Belgii i Francji. Natomiast w klasztorze przy Saskiej zostali Stanisław Nagy i Dionizy Bucki, którzy podjęli tajne nauczanie u reformatów, a tuż po wojnie otrzymali święcenia.
Trzeba podkreślić, że zawierucha wojenna choć rozproszyła zakonników w czarnych sutannach przepasanych kordonem, to nie zmniejszyła dynamizmu rozwoju polskich sercanów. Po wojnie bowiem wszyscy zaczęli powracać do swej macierzy pełni duszpasterskiego i sercańskiego zapału do pracy.
Jeszcze w czasie okupacji (maj 1944) udało się otworzyć nowicjat u państwa Michalaków w Stadnikach, a w planach była budowa nowego, większego domu zakonnego i kościoła, co rozpoczęło w połowie 1947 r.
I w takich to okolicznościach i momencie w historii sercanów na ziemiach polskich, z Rzymu przyszła wieść o podjętej 3 grudnia 1946 r. przez Radę Generalną decyzji o erygowaniu Prowincji Polskiej, co nastąpiło oficjalnie 10 stycznia 1947 r. Zdecydowano także, że pierwszym przełożonym prowincjalnym został ks. Michał Wietecha, kierujący Domem Macierzystym w latach okupacji, organizator biura kontaktów z dobroczyńcami i główny architekt powojennego etapu rozwoju prowincji. W dniu powstania w Zgromadzeniu nowej prowincji było w Polsce 38 sercanów (22 księży, 12 kleryków i 4 braci).
Tak w dużym skrócie przedstawiają się losy powstania Prowincji Polskiej Księży Najświętszego Serca Jezusowego, która w 2022 r. obchodzi Jubileusz 75-lecia istnienia.
-----------------------------------------------
Z posiadanych przekazów dotyczących naszej historii na ziemiach polskich wynika kilka rzeczy. Po pierwsze szlak wiodący do powstania prowincji wiódł przez istniejące już prowincje na Zachodzie. Niemal wszyscy pierwsi sercanie przeszli tam formację zakonną poznając cel i charyzmat nowego w Kościele Zgromadzenia. Jechali do Włoch, Francji i Belgii jako kandydaci i klerycy, a wracali jako kapłani.
Po drugie, pośród pierwszych sercanów były jednostki wyjątkowe, wybijające się cechami charakteru, wiary, odwagi, poświęcenia, i jasnego priorytetu swoich dążeń, a przede wszystkim były to osoby mające poczucie odpowiedzialności za dzieło, które miało powstać w Polsce. To poniekąd niezłomni ojcowie prowincji, potrafiący stawić czoła szczególnie trudnym czasom okupacji. Ale nie tylko, bo przecież wcześniej musieli zmierzyć się z wieloma innymi problemami, choćby z brakiem własnego domu i środków na utrzymanie. W związku z tym nie wstydzili się prosić, wręcz żebrać o pomoc, chodząc od domu do domu, ciągnąć za sobą wózek po kweście.
Po trzecie, na szlaku prowadzącym do dnia 10 stycznia 1947 r. wyraźnie była obecna idea charyzmatu Zgromadzenia – szerzenia Królestwa Bożego, nabożeństwa Serca Jezusowego i to, co odróżniało od innych instytutów, czyli duch miłości i wynagrodzenia. Te właśnie dążenia ujmowały w tamtych latach wielu młodych ludzi, którzy pukali do drzwi płaszowskiego klasztoru, widząc u sercanów sens swego powołania.
Co jeszcze może budzić podziw dla tamtych lat, tamtych osób? Myślę, że bardziej ufali Opatrzności niż własnym możliwościom, które zresztą były nikłe na starcie, jeżeli chodzi o fundusze. To także dowód na to, że nie o wszystkim, a szczególnie dziele Bożym, decydują pieniądze. Prowincja rodziła się w ubogich warunkach i na biednym terenie, jakim był wówczas Płaszów. I mimo tych problemów „przyszła na świat” i dziś liczy już 75 lat.
I jeszcze jedna rzecz. O dziejach sercanów i prowincji nie wiedzielibyśmy dzisiaj za wiele, gdyby nie było tych, którzy te dzieje opisywali. Mam na myśli przede wszystkim ks. Władysława Majkę, filara nie tylko duchowości sercanów, ale także kronikarza naszych początków. Myślę też o innych, którzy pozostawili po sobie ślady wspomnień, świadectw i różnych zapisków, m.in. Wincenty Turek, bracia Franciszek i Stanisław Nagy, Adam Gąsiorek. Byli potem ci, którzy pisali prace i referaty na temat prowincji, jak ks. Mirosław Daniluk czy ks. Józef Furczoń. Ale śmiem twierdzić, że najwięcej uchwyconych kadr naszej historii zawdzięczamy ks. Adamowi Włochowi. Jego zacięcie, wręcz namiętność pisarska, w dużej mierze ocaliła od zapomnienia to wszystko, co związane było z okresem przed i po powstaniu prowincji. I chwała mu za to zamiłowanie kronikarskie, redakcyjne, filmowe, fotograficzne i archiwistyczne, które pozostanie na zawsze bogatym źródłem i świadectwem naszych dziejów.
Ks. Andrzej Sawulski SCJ