Drodzy współbracia w życiu zakonnym i kapłaństwie na czele z naszym ks. Prowincjałem Wiesławem! Droga Rodzino śp. Ks. Stanisława Marka Dadeja! Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym!

 

 

1.      Wielkanoc

Przeżywamy jeszcze uroczystość i okres Zmartwychwstania Pańskiego, i ciągle w tym okresie powtarzamy: „Chrystus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał, alleluja”. „Chrystus zmartwychwstan jest, nam za przykład dan jest. Iż mamy martwych powstać, z Panem Bogiem królować, Alleluja”. „Nie zna śmierci Pan żywota, chociaż przeszedł przez jej wrota. Rozerwała grobu pęta, ręka święta, alleluja”.

W tej wielkanocnej radosnej atmosferze przyszło nam przeżywać śmierć i pogrzeb naszego współbrata ks. Stanisława Marka Dadeja, który odszedł nagle do Pana 6 dni temu. W naszych świątyniach znajdują się jeszcze puste groby Jezusa Chrystusa i słyszymy słowa anioła mówiącego: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tutaj – zmartwychwstał” (Łk 24,5-6). Jezus Chrystus po  wypełnieniu zadania zleconego Mu przez Ojca, umarł na krzyżu za nasze grzechy, i ten sposób dokonał dzieła zbawienia świata oraz niebo nam otworzył. Na krzyżu, przez swoją śmierć, dopełnił ofiary swojego życia, i oddał swego ducha Ojcu: „Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Mk 15,34).

Jezus Chrystus przez swoją Paschę – przejście od śmierci do życia – pokonał śmierć. I ta Jego śmierć ukazała nam pełny sens ludzkiej śmierci. Ona sprawiła, że śmierć może być nie tylko aktem kary ale przede wszystkim zbawienia. Dzięki odkupieniu Chrystusowemu śmierć chrześcijanina może stać się uczestnictwem w zbawczej śmierci Chrystusa, pełnym zwycięstwem nad grzechem i przejściem do domu Ojca. Staje się ona także naszą „Paschą” – przejściem ze śmierci do życia.

My wszyscy ochrzczeni, którzy żyjemy w Chrystusie, o czym mówiło nam Słowo Boże przed chwilą odczytane, uczestniczymy w tym zwycięstwie Chrystusa. Bo my ochrzczeni jesteśmy wyznawcami Chrystusa ukrzyżowanego ale i zmartwychwstałego. W sposób uroczysty w Triduum Sacrum głosiliśmy śmierć Chrystusa i wyznawaliśmy Jego zmartwychwstanie. A teraz w czasie tego pogrzebu pragniemy to wyznać, i zapytać słowami Pisma Świętego: „Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” (1 Kor 15,54). Zmartwychwstał Pan. On jest zwycięzcą śmierci, piekła i szatana. Powtarzamy. Śmierć nie jest ostatnim słowem w historii człowieka.

Tu przy tej trumnie śp. Księdza Marka pali się paschał, uroczyście poświęcony w czasie wigilii paschalnej, symbol Chrystusa, który jest Światłem i oświeca drogi naszego życia. On przeszedł przez ziemię jako Światłość świata. On dokonał zbawienia świata, i nam wskazuje drogę. Jego droga jest bowiem naszą drogą. On streścił całe swoje życie jednym zdaniem: „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat. Znowu opuszczam świat i idę do Ojca”. My także wyszliśmy z ręki Ojca, przyszliśmy na świat. Mamy tu na ziemi różne zadania do spełnienia. Gdy je wypełnimy, powracamy do Ojca. Ks. Marek spełnił swoje zadania powierzone mu przez Boga i przeszedł w inne, nowe życie.

Życie i historia Jezusa Chrystusa nie zakończyła się jednak Wielkim Piątkiem, ale zwycięstwem zmartwychwstania w niedzielę wielkanocną. Nasze życie także przemija, ale się nie kończy na grobie. My bowiem wierzymy Jego Słowu, które przed chwilą było uroczyście proklamowane i nam zostało przypomniane: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie”. A my w naszym życiu: głosimy śmierć Twoją Panie, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, i oczekujemy Twego przyjścia w chwale!

2.      Zwiastowanie   

Pogrzeb ks. Marka odprawiamy nie tylko w okresie wielkanocnym, gdy Chrystus odniósł zwycięstwo nad śmiercią, ale i w uroczystość Zwiastowania NMP. My SCJ wiemy dobrze czym była ta uroczystość dla naszego O. Założyciela i czym jest w naszym sercańskim życiu. Tę uroczystość nazywał o. Dehon świętem oblacji czyli ofiary, a nas nazwał oblatami. Uczył nas, że w żaden inny sposób nie możemy lepiej naśladować Chrystusa jak właśnie żyjąc duchem ofiary. Całe bowiem życie Pana Jezusa było życiem ofiary. Początkiem tej ofiary i gotowości do jej spełniania, była chwila Wcielenia i słowa: Ecce venio. Te słowa są często powtarzane w liturgii dzisiejszego dnia Zwiastowania, i one najlepiej wyrażają postawę Chrystusa: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją Boże”. W Dyrektorium duchowym napisał nam: „W słowach Ecce venio „oto idę, abym spełniał wolę Twoją Boże, jak i w tych Ecce ancilla Domini – oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” zawarte jest nasze powołanie, nasz cel, zobowiązania i obietnice”.

 W innym miejscu pisał: „Ecce venio, ecce ancilla jest to powołanie oblatów, żertw; ofiarować się aby kochać, wynagradzać, złożyć się w ofierze; ofiarować  swoją wolę, swoje serce i cały swój byt  … SCJ powinni starać się, aby całe ich życie było nieustanną Mszą świętą.  „Tu właśnie odpowiadamy na nasze powołanie. Życie kapłana Najśw. SPJ powinno być przedłużeniem Mszy św., a śmierć ostatnią Mszą, która zakończy na ziemi jego adorację, dziękczynienie, modlitwę, wołanie o miłosierdzie w jedności z Jezusem składającym siebie w całopalnej ofierze na krzyżu i na ołtarzach”.

Nasz współbrat, którego dzisiaj żegnamy, wypowiedział swoje „ecce venio” składając I śluby zakonne 2.XII.1955 r. w Węglówce mając wtedy 18 lat. Jego czas nowicjatu w latach 1954 – 1955 to był czas stalinizmu i wielkiego prześladowania Kościoła w Polsce. Ks. Prymas Wyszyński, wielu biskupów i Kapłanów przebywali w więzieniach (a prasa komunistyczna butnie pisała, że po 50 latach nie będzie znaku z Kościoła katolickiego w Polsce). To stąd ze Stadnik zostali nowicjuszy jak i wszyscy pozostali sercanie siłą przez UB wyrzuceni, a tu było urządzone więzienie dla sióstr Służebniczek ze Śląska. Wtedy to nasi nowicjusze schronili się w Węglówce i tam na plebanii, w bardzo trudnych warunkach przeżywali swój nowicjat.

Dlaczego to przypominam? Bo trzeba było wielkiej wiary i ufności, ale i wielkiej odwagi,  aby wtedy składać śluby zakonne i rozpoczynać życie zakonne, które mogło wiązać się w przyszłości z cierpieniem a nawet więzieniem i prześladowaniem. To w tych niepewnych i trudnych czasach oddaje się On Bożemu Sercu i pisze: „Obieram sobie za jedyne dziedzictwo Najśw. Serce Jezusa” i powtarza modlitwę zawierzenia, która będzie mu towarzyszyła przez całe życie: „W Tobie o Serce Jezusa złożyłem swa nadzieje i nie będę zawiedziony na wieki”.     

Te słowa i postawa zawierzenia towarzyszyły mu przez cale 61 lat życia zakonnego i 54 lat życia kapłańskiego. W swoim życiu zakonnym i kapłańskim pełnił różne funkcje i odpowiedzialne zadania na przeszło 20 – różnych placówkach zgromadzenia. Były to funkcje duszpasterskie jako proboszcz w Koszycach Małych, Krakowie i Bełchatowie, jako misjonarz, jako wykładowca i wychowawca w Seminarium, czy różne prace administracyjne w naszej polskiej prowincji, a w ostatnich 14 latach posługa kapelana sióstr  w różnych zgromadzeniach zakonnych.  Wszędzie szedł z tymi słowami: Ecce venio i w Tobie o Serce Jezusa…

3.      Zakończenie

Kilka dni przed Wielkanocą zadzwonił do mnie z życzeniami. Skarżył się trochę na swoje zdrowie a zwłaszcza na serce, i mówił mi, że po świętach wielkanocnych pragnie odwiedzić swoją rodzinę w rodzinnych Jadownikach. Wtedy też pragnie odwiedzić współbraci w Tarnowie.  Nie zdążył tego uczynić i pożegnać się ze swoją rodziną. Przyszła nagła śmierć. Przeszedł już do innej rodziny – rodziny niebieskiej , do niebieskiej ojczyzny – i tam nas oczekuje. I wierzymy, ze tam się spotkamy, bo nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie ,i do niej wszyscy całe życie pielgrzymujemy.  Tu na ziemi jesteśmy tylko pielgrzymami, jesteśmy w drodze. Do tej ojczyzny wszyscy zdążamy, gdzie Bóg „otrze z naszych oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze  rzeczy przeminęły” (Ap 21,1-4). Niech odpoczną od swoich trudów. A uczynki ich idą za nimi.

Pozwólcie na ostatnią refleksję: czy jego życie było spełnione? Niech odpowiedzią będą słowa św. JP II, które jako kardynał krakowski wypowiedział je w Bazylice Mariackiej w Krakowie w 1978 roku w czasie Mszy św. za zmarłego nagle papieża JPI. „Czy pontyfikat JPI nie został spełniony? Zapytajmy inaczej: czy życie jakiegokolwiek człowieka, kimkolwiek byłby na ziemi, może być spełnione w granicach doczesności, pomiędzy godziną narodzin a godziną śmierci? Wiara, której świadkiem jest ten wielkanocny paschał, mówi nam, że życie człowieka spełnia się dopiero w Bogu! Dlatego ta świeca wielkanocna mówi nam o przejściu – przejściu od niespełnienia do spełnienia. Musimy i my także czekać na spotkanie, do którego wszyscy dążymy, dla którego wszyscy żyjemy”.

Co należy czynić aby nasze życie było spełnione? W życiu każdego z nas liczy się to, jakim ja jestem człowiekiem przed Bogiem, i jakim widzi mnie Bóg!

Drogi Księże Marku!

Niech Matka Najświętsza, którą czcimy dzisiaj w tajemnicy Jej zwiastowania, którą kochałeś i czciłeś, okaże Ci się miłosierną  matką, i ukaże Ci owoc swojego łona Jezusa Chrystusa, któremu przez śluby zakonne oddałeś całe swoje życie.

A my wszyscy w naszych modlitwach prosimy Serce Jezusa, które jest hojne dla wszystkich, którzy je wzywają – a co przypomniałeś mi w swoim ostatnim telefonie – będzie dla Ciebie nagrodą i radością przez całą wieczność.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…

                                                                                   Ks. Józef Gaweł SCJ