Szkołę powszechną Michał ukończył w rodzinnym Gliniku. Musiał już wtedy zdradzać wyjątkową inteligencję, jeżeli mimo niełatwej sytuacji materialnej rodziny, postanowiono go posłać na naukę w szkole średniej, najpierw w niedalekim Jaśle, a po śmierci matki do Krakowa, gdzie zajął się nim stryj, dr Michał Wietecha, prefekt gimnazjalny szkół krakowskich. Oznaczało to przejście do nowej szkoły, IV Gimnazjum przy ul. Krupniczej. Nauka nie sprawiała mu trudności, bez kłopotu zatem skończył V i VI klasę.
Wtedy to, w roku 1927, zdecydował się na wstąpienie do Zgromadzenia, do czego przyczynił się ks. Kazimierz Wiecheć, odpowiedzialny za rekrutację w Polsce kandydatów do Zgromadzenia. Wysłany z Franciszkiem Zawadzińskim do nowicjatu w Albisoli we Włoszech, odbył drogę, którą do Zgromadzenia odbywali wszyscy pierwsi sercanie polscy. Był to rok 1927. Po odbyciu postulatu i nowicjatu, 19 listopada 1928 roku kl. Michał Wietecha złożył pierwszą profesję zakonną. Następnym etapem jego życia była praca w biurze kwestarskim przy małym seminarum w Albino. Trwało to do czerwca 1929, kiedy opuścił Albino i udał się do Bolonii, gdzie w czasie rocznego pobytu w ówczesnym scholastykacie Prowincji Włoskiej odbył pierwszy rok filozofii, po czym powrócił do kraju, do Płaszowa i zamieszkał w domu wspólnoty sercańskiej przy ul. Koszykarskiej. Stąd uczęszczał codziennie na odległe Dębniki do Kolegium Księży Salezjanów, w którym kończył drugi rok filozofii, przerabiając równolegle VII klasę gimnazjalną. Ostatecznie naukę na poziomie średnim zakończył egzaminem maturalnym w krakowskim V Gimnazjum w roku 1932. W tym samym roku, we wrześniu wyjechał na studia teologiczne do Lille we Francji, gdzie studiował na Wydziale Teologicznym tamtejszego Uniwersytetu Katolickiego. Dnia 14 lipca 1935 roku, po trzecim roku teologii, jak to było wówczas zwyczajem w Zgromadzeniu, otrzymał święcenia kapłańskie. Mszę św. prymicyjną odprawił podczas wakacji po święceniach w rodzinnej parafii w Tarnowcu oraz w Płaszowie. W październiku wrócił z powrotem do Lille, w celu dokończenia swoich studiów teologicznych, czego dokonał uzyskując bakalaureat.
Pobyt we Francji, a zwłaszcza wspólnotę zakonną w Lille oraz sąsiadujące z nią domy ówczesnej Prowincji Francusko-Belgijskiej (Blaugie, Lowanium) wspominał zawsze bardzo dobrze. Wiązało się to z pewnością z prawdziwą miłością, jaką żywił (podobnie jak i pozostali sercanie-Polacy) dla przełożonego tej wspólnoty, późniejszego prowincjała, ks. P. Legay’a. Prowincja Francuska również doceniła młodego i inteligentnego prezbitera, bo po skończeniu studiów teologicznych zaproponowano mu profesurę matematyki w małym seminarium w Viry-Chatillon k. Paryża. Ks. Wietecha stanowczo odmówił, pragnąc jak najwcześniej znaleźć się w ojczystym kraju, aby włączyć się w budowę zrębów polskiej gałęzi Zgromadzenia.
Do Polski wrócił 13 lipca 1936 roku. Zastał tu już funkcjonujące, ale borykające się z trudnościami materialnymi małe seminarium i zaawansowane duszpasterstwo związane z przyległą do gmachu małego seminarium kaplicą-kościołem. Wspólnotę stanowili księża: Kazimierz Wiecheć jako jej przełożony, Władysław Majka, katecheta w Płaszowie i Podgórzu, ks. dr Ignacy Stoszko pełniący obowiązki duszpasterskie, ks. Franciszek Solak, prefekt małego seminarium, ks. Franciszek Nagy, jego następca w latach 1935-37, ks. Franciszek Zawadziński oraz legendarny br. Paschalis Świder.
Po powrocie ks. Wietecha rozpoczął lekcje matematyki w małym seminarium, ale przede wszystkim podjął się uruchomienia biura do kontaktów z dobroczyńcami, które dzięki jego heroicznym wysiłkom zaczęło się nadspodziewanie szybko rozwijać. Polepszająca się w związku z tym sytuacja materialna wspólnoty wyzwalała w młodym kapłanie ducha ekspansji, którym zarażał także innych. W roku 1937 objął poza intensywną pracą biurową stanowisko prefekta, które pełnił aż do 1939 roku, nie zaprzestając udzielania lekcji matematyki w małym seminarium.
Ten bogaty wachlarz zadań ks. Wietechy został uzupełniony w roku 1938 o funkcję przełożonego, którą miał pełnić przez jedenaście lat przypadających na okres wojny (1939-1945) i rządów komunistycznych w ich wyjątkowo ostrej fazie. Jeszcze przed wojną doprowadził m.in. do otynkowania domu i planował jego rozbudowę.
Z chwilą wybuchu wojny, wobec zagrożenia Krakowa przez wojska niemieckie opuścił dom, kierując się do wschodniej Polski, i dotarł w okolice Niska, skąd po zajęciu Polski przez Niemców wrócił z powrotem do Krakowa.
Mimo nasilających się represji okupanta - jedną z pierwszych było skonfiskowanie zgromadzonej do rozbudowy domu cegły, którą wykorzystano przy przebudowie ulicy Krakowskiej, wznosząc z niej istniejące tam do dzisiaj podcienie - ks. rektor Michał Wietecha od pierwszych dni tego ogólnonarodowego, ale i naszego sercańskiego dramatu, był człowiekiem pełnym energii i woli przetrwania. Wyrazem tego były nie tylko zabiegi o byt materialny liczącej 12 zakonników wspólnoty płaszowskiej, ale i o grupę seminarzystów, którzy znaleźli się w małym seminarium w pierwszych tygodniach wojny. W tych ostatnich widział ważny element przyszłego życia sercańskiego w okresie powojennym, a przy tym dostrzegał wolę Opatrzności ocalenia ich w zawierusze i w złym czasie okupacji. Zasługę ks. Wietechy wobec tej grupki wychowanków, którzy weszli niemalże w obręb wspólnoty zakonnej, powiększa fakt włączenia ich do zespołu stanowiącego poważne ogniwo powstałego szybko ruchu oporu przeciwko okupantowi. Wiązało się to z ogromnym ryzykiem, tym bardziej, że nasz dom stawał się terenem funkcjonowania tej akcji, co groziło jak najgorszymi konsekwencjami ze strony władz okupacyjnych, z zagrożeniem życia włącznie. Ks. Wietecha z całą determinacją wziął ryzyko na siebie. Konkretny wyraz tej aktywności znalazło to w organizowaniu podziemnych studiów średnich związanych ze strukturami podziemnego szkolnictwa polskiego, a także w zaangażowaniu w nauczanie naszych wychowanków przez przychodzących codziennie do domu profesorów krakowskich. Ostatecznym skutkiem tej doniosłej, ale i niebezpiecznej inicjatywy było złożenie przez tę grupkę egzaminu maturalnego, co pozwalało na rozpoczęcie przygotowania do życia zakonnego (postulat i nowicjat), które uwieńczone zostało złożeniem pierwszej profesji, dnia 21 marca 1945, już w Stadnikach, w domu p. Michalika. Od 1945 klerycy rozpoczęli studia filozoficzne i teologiczne, których ukoronowaniem były święcenia kapłańskie otrzymane przez sześciu z nich dnia 2 kwietnia 1949 roku. Stanowiło to cenny owoc tej heroicznej inicjatywy, której duszą był ks. Wietecha, a sięgającej swymi początkami ciemnych mroków okupacji.
Był to jednak tylko jeden odcinek ówczesnego zaangażowania ks. Wietechy, odpowiedzialnego, jako przełożonego za dwa domy zakonne w Krakowie Płaszowie i Stadnikach. Fundamentalną rolę w tej działalności odgrywała sprawa zapewnienia środków materialnych dla obydwu wspólnot. Głównym do tego środkiem było odbudowanie kontaktu z Dobroczyńcami, utrzymywanego jak długo było to możliwe poprzez korespondencję, a następnie, w końcowej fazie wojny, w formie osobistych wypraw rowerowych ze Stadnik, które musiały nadwyrężać i tak już słabe zdrowie ks. Wietechy.
Przedmiotem jego głębokiej troski było nękanie domu płaszowskiego przez władze okupacyjne. Poza wspomnianą rekwizycją materiałów budowlanych, ulokowanie na parterze domu tzw. policji polskiej i zajęcie poważnej części domu najpierw przez wojskowe służby pomocnicze, a w 1944 roku przez wojsko, praktycznie wyłączyło dom płaszowski z możliwości prowadzenia działalności wychowawczo-zakonno-teologicznej. Na rektora spadł obowiązek wywiązania się z trudnych zobowiązań, wynikających z odpowiedzialności za tę grupę współbraci, którzy pozostali w kraju. Pierwszym ważnym elementem było zapewnienie materialnej egzystencji dość dużej grupie ludzi, jaką stanowiła znajdująca się w jednym domu wspólnota sercańska. Ks. Wietecha odwołał się w tym przypadku skutecznie do wiernych dobroczyńców, biorąc na siebie większą część pracy związanej z rozrastającą się korespondencją. Prócz tego w pierwszych latach okupacji zachodziła jeszcze konieczność pomieszczenia w domu grupy ludności wysiedlonej z Kalisza.
Na uwagę zasługuje fakt zaangażowania niektórych członków wspólnoty w pracę typowo konspiracyjną w charakterze kapelanów lub współpracowników Armii Krajowej. Na ostatnim etapie, zwłaszcza przebywając we wspólnocie stadnickiej, we współpracę tę angażował się także osobiście ks. Wietecha.
Swoistym przejawem troski ks. Wietechy o powierzonych mu współbraci był złożony przez niego ślub, że jeżeli żaden spośród nich nie zginie, po wojnie wystawi w on ogrodzie figurę Najświętszego Serca. Wiadomo, że mimo licznych zagrożeń wspólnota ocalała w całości; figura-votum stanęła więc w ogrodzie domu płaszowskiego.
Koniec okupacji wydawał się w pierwszej fazie stwarzać możliwość podjęcia zapoczątkowanego przed wojną procesu rozwoju polskiej grupy sercańskiej. Jego duszą był ks. Michał Wietecha. Poważnym atutem tego procesu był powrót do kraju rozproszonych po świecie współbraci, co dawało możliwość stworzenia struktur organizacyjnych, a także poszerzenia pola działalności Zgromadzenia.
Po uporządkowaniu domu płaszowskiego, już od września 1945 roku ks. Wietecha uruchomił małe seminarium i zaczął myśleć o budowie nowicjatu w Stadnikach. Przedtem przeprowadził rozbudowę o nowe skrzydło domu płaszowskiego. 15 lutego 1947 roku został mianowany pierwszym prowincjałem nowo erygowanej Prowincji Polskiej. Sześć lat pozostawania przez niego na tym urzędzie było okresem finalizowania budowy kościoła i nowicjatu w Stadnikach (1947-48), założenia scholastykatu w Tarnowie (1949), objęcia placówek duszpasterskich we Florynce (1949) i w Węglówce (1952), a wreszcie kupna domu wypoczynkowego w Zakopanem (1959).
Po sześciu latach pełnienia funkcji prowincjała ks. Wietecha sprawował nadal funkcję ekonoma prowincjalnego, a w 1958 roku został mianowany rektorem przeniesionego do Stadnik małego seminarium, gdzie z niespodziewaną siłą wystąpiła trapiąca go od prawie dziesięciu lat gruźlica. Powtarzające się pobyty w Zakopanem, przebyty tam poważny zabieg operacyjny oraz leczenie prowadzone ofiarnie przez dr. Tadeusza Schmidta, odwlekało tylko, jak się okazało, tragiczny finał wieloletnich zmagań z bezlitosną chorobą. Nie brakowało w niej elementów dramatycznych. Już samo stwierdzenie bardzo zaawansowanej choroby i to w sposób wręcz deprymujący przez wybitnego specjalistę krakowskiego - doktora Fenczyna, stanowiło duży wstrząs dla będącego ciągle w samym centrum życia Prowincji ks. Wietechy. W konsekwencji udał się do Zakopanego, do funkcjonującego wtedy pod zarządem dr. Schmidta sanatorium Caritas. Stan chorego był jednak na tyle poważny, że zaszła potrzeba przeprowadzenia operacji (torakoplastyki). Niebawem doszło do zaatakowania przez gruźlicę, oprócz płuc, także i gardła. Na szczęście, właśnie w tym okresie do leczenia została wprowadzona streptomycyna, która zahamowała to nowe niebezpieczeństwo. Odtąd życie ks. Wietechy przebiegało między pełnymi zaangażowania pobytami w Krakowie, a nabieraniem sił w Zakopanem. W roku 1953 zrezygnował ze stanowiska radnego prowincjalnego. Prawdziwą pociechą było dla niego w tym trudnym okresie głębokie przywiązanie okazywane mu przez pokolenie tych, którzy dzięki jego heroicznemu wysiłkowi doszli do kapłaństwa podczas zawieruchy wojennej.
Mijało właśnie 10 lat, odkąd mając świadomość ciężkiej gruźlicy powiedział Bożemu Sercu, że potrzebuje jeszcze dekady, ażeby doprowadzić Prowincję do stanu pełnej, organizacyjnej działalności. W istocie, w roku 1957 Prowincja posiadała już wszystkie dobrze funkcjonujące mechanizmy (małe seminarium, nowicjat, własny scholastykat i kilka sprawnie działających parafii, a także dobrze zorganizowaną sieć dobroczyńców), co w zasadniczej mierze gwarantowało jej byt materialny.
Wiosna 1959 roku okazała się jednak zabójcza dla wycieńczonego chorobą organizmu ks. Wietechy. Nie był już w stanie przezwyciężyć głębokiej zapaści, jaka nastąpiła w maju. W miesiącach letnich ks. Wietecha zrezygnował z pobytu w Zakopanem i powrócił do Stadnik, gdzie spędził ostatnie miesiące swojego bohaterskiego życia i heroicznego zmagania się z bezlitosną chorobą. Umierał w pełni pogodzony z wolą Bożą i świadomy, że odchodzi do Boga, który spełnił jego cichą prośbę, ażeby dane mu było dokończyć dzieła budowy Prowincji Polskiej.
Ks. Michał Wietecha zmarł w południe 16 stycznia 1960 roku, przeżywszy zaledwie 50 lat. Odszedł, podobnie jak pierwszy założyciel Prowincji Polskiej, ks. Kazimierz Wiecheć, u szczytu swoich możliwości życiowych.
[Opracował: kard. Stanisław Nagy SCJ]