Po długim okresie konsultacji i rozeznania przełożony generalny, ks. Carlos Luis Suarez Codorniu SCJ, mianował 14 października ks. Charlesa Aimé Koudjou SCJ z Prowincji Kamerun na radnego generalnego Zgromadzenia Księży Sercanów. W wywiadzie daje nam swoje pierwsze odczucia.

Urodzony 5 maja 1975 r. w Bamendjou. Ks. Charles złożył swoją pierwszą profesję 12 sierpnia 2000 r.; a święcenia kapłańskie otrzymał 29 marca 2008. 

Po święceniach pracował w parafii Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus w Omnisport (Yaounde). W 2010 rozpoczął kurs dla formatów kapłańskich na Wydziale Duchowości Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego (Rzym). W latach 2010-2012 był Mistrzem Postulatu w Bafoussam. W latach 2012-2015 studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie w Lowanium, Louvain-la-Neuve w Belgii. 

Od września 2015 r. jest przełożonym Domu Formacyjnym Dehon w Bamenda, rektorem Seminarium i członkiem Prowincjalnej Komisji Formacyjnej.

 

Drogi Księże, z wielką radością gratulujemy Ci tej nominacji do Kurii Generalnej naszego Zgromadzenia. Jak osobiście to odebrałeś?

Przyjąłem tą nominację z zaskoczeniem i zdumieniem. Zaskoczony, ponieważ daleki byłem od wyobrażania sobie czegoś takiego i zdziwienia, ponieważ odnosi się do mojej osoby. Przez jakiś czas byłem "oniemiały", jak mówią Anglicy, bez słów. Nie będąc w stanie wyrazić dokładnie, jak się wtedy czułem, stopniowo byłem przytłoczony rodzajem niepokoju i strachu. Nawet dzisiaj muszę przyznać, że jest to przerażające, chociaż Ojciec Generalny zapewnił mnie, że nie jest to praca powierzona mi samemu, ale wezwanie do udziału w pracy zespołu, dzielenia się z innymi, z pokorą i dostępnością, aby być blisko innych, być tam dla nich, jak oni są dla mnie, dla nas.

 

Czy jest twardy cios czy też wielka radość dla scholastykatu w Bamenda? Gdzie jesteś rektorem od 5 lat.

To trudne pytanie i mój punkt widzenia nie może powiedzieć całej prawdy. Z mojego punktu widzenia jest to twardy cios. Ponieważ jesteśmy w środku roku akademickiego. Ostatni współbrat wrócił z wakacji zaledwie dwa dni temu i już zaczęliśmy przeglądać nasz projekt wspólnotowy na ten nowy rok akademicki, wyznaczyliśmy pewne cele i zaczęliśmy identyfikować pewne wyzwania. Nie mam wątpliwości, że będą to kontynuować i na pewno, jeszcze lepiej to zrealizują, mimo to, ta pewność nie usuwa mojego zatroskania. Kiedy kochasz swoją wspólnotę, bez względu na to, ile czasu tam spędziłeś (6 miesięcy, 1 rok, 5 lat, 10 lat), zawsze chcesz dla niej najlepszego, stąd "niepokój", odrzucenie własnego spokoju, dopóki to wszystko się nie urzeczywistni.

 

Jako Radny Generalny jesteś wezwany do opuszczenia tego domu formacyjnego w Bamenda, aby dołączyć do Kurii Generalnej w Rzymie. Czy wiesz, co cię tam czeka? Czy masz jakieś pomysły, które zabierasz do Rzymu?

Muszę powiedzieć, że nie wiem, co mnie czeka. Ale jeśli jest jedna rzecz, którą wiem na pewno, to jest to, że na pewno wiele się nauczę. Jestem ostrożny, aby nie wiedzieć wcześniej, będę uczyć się od innych i z innymi. Idee, które miałbym zabrać do Rzymu? Nie, żadna. Idę jak czysty arkusz papieru i na koniec mojego pobytu zobaczymy, czy jest coś napisane.

 

Masz również duże doświadczenie międzynarodowe i we formacji ... czego się nauczyłeś?

Dziękuję, to bardzo pochlebne, ale nie przesadzajmy. Podczas moich lat studiów miałem okazję odwiedzić niektóre z jednostek naszego Zgromadzenia, wciąż noszę w moim sercu niezapomniane wspomnienia: przyjęcie braci, ich dyspozycyjność, hojność, zaangażowanie w różne misje. (Ale jesteśmy jeszcze daleko od mówienia o wielkim doświadczeniu.) Gdziekolwiek odwiedziłem, nawet podczas krótkiej wizyty, bracia bardzo mnie zbudowali, zwłaszcza poprzez swoją inność. Mówiąc o formacji, myślę, że nauczyłem się czegoś podstawowego dla mnie: formowanie młodych ludzi, to pozwalanie młodym ludziom formować się. Być może, aby uniknąć skandalizowania niektórych wrażliwych ludzi, lepiej powiedzieć, że szkolenie jest "samokształceniem", jeszcze lepiej "wzajemnej formacji". Wciąż pamiętam moje wczesne lata, kiedy, świeżo po przygotowaniu, pełny różnej wiedzy i dobrze zasymilowanych teorii, pomyślałem, że wystarczy je zastosować. Nie, nie zrobiłem tego.

Dzięki Bogu szybko zdałem sobie sprawę, że wszystkie lata przygotowań, które mi dano, były dla mnie tylko instrumentem, aby pomóc mi zejść na poziom młodego człowieka, usiąść obok niego, bardzo blisko niego, aby mógł mi powiedzieć, czego chce, co czuje, a przede wszystkim jak zamierza zorganizować wszystkie bańki mydlane, które go otaczają. Podziwiając z nim, czym jest i co robi z tym, kim jest, sugerując ścieżki, które odpowiadają celowi, który sobie wyznaczył, ale także skorzystać z okazji, aby czasem poprawić własne ścieżki, to jest dla mnie formacja lub to, czego nauczyłem się w tych latach formacji.

 

W swoim ostatnim liście Przełożony Generalny wskazuje na wielki związek między niedawną encykliką papieża Franciszka Fratelli tutti i życiem Sercanów. Jakie są główne wyzwania Fratelli tutti dla Ciebie?

Jestem dopiero w połowie czytania tej nowej encykliki papieża Franciszka, Fratelli tutti. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach znajdę trochę ciszy i spokoju, aby zakończyć czytanie. Z tego, co już wyczytałem, Ojciec Święty, jak sam mówi, chce nas obudzić do "powszechnego braterstwa", tego braterstwa, które wykracza poza granice geografii, czasu i przestrzeni. Jest to braterstwo bez ograniczeń, które przywraca nam istotę naszej wiary: bezwarunkową miłość do innych, tych, którzy są mi bliscy, a nie tylko bliskość w przestrzeni i czasie, a nie tylko językową, religijną, kulturową, etniczną, plemienną, bliskość klanu... ale jeszcze więcej, ten, który jest mi bliski w człowieczeństwie, poprzez nasze wspólne człowieczeństwo. Przykład, świętego Franciszka odwiedzającego Sułtana w Egipcie, jaki nam daje, jest zdumiewający. Ofiary, bóle podróży, i wiele więcej w kontekście krucjat. Kiedy wiemy, że krucjaty miały wśród swoich misji, a już na pewno nie najmniejszą, wyzwolenie chrześcijaństwa, a dokładniej "Ziemi Świętej" z inwazji muzułmańskiej, daje nam to do myślenia. Święty Franciszek zdaje się nam mówić, że nawet tak zwany "wróg" jest bratem, bratem w człowieczeństwie. A jego podróż, jego długa pielgrzymka do Egiptu, tłumacząc swoją miłość do tego brata, ma wszystkie cechy procesu wynagrodzenia. Święty Franciszek kocha i wynagradza powszechnie. On jest bez żadnych innych słów, "prorokiem miłości i sługą pojednania". Jeżeli mógłbym sobie pozwolić na anachronizm, powiedziałbym, że jest Sercaninem, uczniem Ojca Dehona.

 

To mówi wszystko o tym związku między tą nową encykliką a naszym życia sercańskim. Mówiąc o tym wszystkim, Ojciec Generał podkreślił w swoim ostatnim liście: umieścić braterstwo i przyjaźń społeczną w centrum naszego życia, żyć uniwersalną miłością w tym sensie, jak to właśnie zostało przedstawione, bez ograniczeń, miłością, która "wykracza poza odległości ze względu na pochodzenie, narodowość, kolor skóry lub religię" i przynosząc ją nam bardziej do nas" , miłość, która wykracza poza nasze granice plemienne, etniczne i klanowe, nie tracąc z oczu faktu, że w każdym z nas jest "coś z rannego człowieka, coś z bandyty, coś z tych, którzy przechodzą i coś z dobrego Samarytanina" jednym z największych wyzwań dla nas Sercanów jest uznanie naszej słabości, naszej kruchości, zarówno mojej, jak i drugiego, który oczekuje ode mnie, że mu pomogę, zaopiekuje się nim. I do tego nas zaprasza Ojciec Święty, do dbania o siebie nawzajem.

wywiad: Boris Signe