To życie zmienia się, ale się nie kończy, dlatego żegnając naszego współbrata chcemy mu wypraszać łaskę zbawienia wiecznego, by mógł zamieszkać w jednym z tych mieszkań przygotowanych dla nas przez Pana Boga.
We wtorek, 2 listopada 2021, pożegnaliśmy zmarłego księdza Jana Kanię SCJ.
Całą ceremonię pożegnalną rozpoczęliśmy wniesieniem trumny do świątyni stadnickiej. Aktu tego dokonał ks. Janusz Bieszczad SCJ przełożony wspólnoty Kraków-Bieżanów, do której należał śp. ks. Jan Kania SCJ. Przed rozpoczęciem mszy świętej, o godz. 11:00 modliliśmy się w intencji ks. Jana rozważając tajemnice różańca świętego.
O godz. 11:30 rozpoczęła się Msza św. pod przewodnictwem księdza Prowincjała polskiej Prowincji Księży Sercanów, księdza Wiesława Święcha SCJ, który w słowie powitalnym powiedział m.in. „Chrystus, który zmartwychwstał, dzieli się tym Zmartwychwstaniem z nami. Dziękujmy Panu Bogu za wszelkie dobro, za wszystko co śp. ks. Jan dawał w swoim życiu i co stawało się naszym udziałem. Polecajmy go też Bożemu miłosierdziu”.
Okolicznościowe kazanie pogrzebowe wygłosił ks. Marian Radwan SCJ, kompan z lat seminaryjnych i dzielący się również zainteresowaniami historycznymi.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Kochani w Chrystusie Panu, przede wszystkim czcigodni i kochani krewni księdza Jana z Umieszcza i z Glinnika Polskiego. Drogie Siostry, któreście Jana znały i tyle mu serca okazały witam was serdecznie. A na końcu witam nas samych, współbraci bliskich w kapłaństwie i powołaniu zakonnym, którzy z Janem żyli i pracowali przez ponad 60 lat.
Dzisiaj to już jest trzeci pogrzeb, w historii tego kościoła, który nawiązuje do Glinnika Polskiego i do Umieszcza. Trzy pogrzeby wszystkie z sobą powiązane więzami krwi i miłości do Serca Jezusowego. Pierwszy pogrzeb w tym kościele kogoś, kto pochodził z Glinnika Polskiego w okolicach Jasła, to pogrzeb śp. księdza Michała Wietechy SCJ, który zbudował ten kościół, oraz z wielkim wysiłkiem zbudował ten klasztor, który wznowił Małe Seminarium w Krakowie-Płaszowie, powołane do życia przed wojną przez ks. Kazimierza Wiechecia SCJ. Ponadto ks. Michał Wietech, już jako pierwszy polski prowincjał Sercanów zorganizował Seminarium duchowne dla Sercanów w Tarnowie, z którego wyszło pięciu pierwszych neoprezbiterów w 1953 r. To był rok 1960, kiedy w tym samym kościele żegnaliśmy księdza Michała naszego pierwszego Prowincjała i wyjątkowo dynamicznego zakonnika. Umierał, gdy miał zaledwie 50 lat . Drugi pogrzeb to jego brata w 2001, który w tym kościele był proboszczem. I trzeci dziś, pogrzeb śp. księdza Jana Kani SCJ, który był bliskim krewny obydwu poprzednich.
Ksiądz Michał Wietecha budował kościół, budował tutejsze Seminarium, wznowił Małe Seminarium w Krakowie i zorganizował dom zakonny w Tarnowie. To tak dużo na jednego człowieka. Jan Kania kiedy skończył w Umieszczu szkołę podstawową podążył do Krakowa, do Małego Seminarium, o którym wyżej wspomnieliśmy. Był rok 1946 – pierwszy powojenny. I tak zaczęła się droga śp. ks. Jana Kani SCJ - najpierw Małe Seminarium, potem Nowicjat, potem studia filozoficzno- teologiczne w diecezjalnym seminarium tarnowskim z zamieszkaniem we własnym klasztorze i święcenia kapłańskie, a potem już praca kapłańska.
Szedł tymi drogami, które przygotował ks. Michał Wietecha – pierwszy i drugi z Glinnika Polskiego, trzeci z Umieszcza. Tego ostatniego mama także była z Wietechów. Jan Kania urodził się dokładnie 90 lat temu, w październiku 1931 roku. A 1946 r. tuż po zakończeniu wojny przeniósł się do Małego Seminarium w Krakowie-Płaszowie, zanim jeszcze komuniści zamknęli to Seminarium. Udał się do Nowicjatu tu do Stadnik w 1946, potem po ślubach zakonnych – w 1950 – ukończył szkołę średnią z maturą, a w 1952 przeniósł się na studia teologiczne do Tarnowa; i w 1957 r. przyjął święcenia kapłańskie.
Poznałem go trochę wcześniej, w 1954 roku, kiedy dołączyłem do kleryków w Tarnowie po ślubach zakonnych. A potem, do końca ostatnich dni łączyło nas wiele, a zwłaszcza zainteresowania historyczne. Na jego drodze kapłaństwa, na drodze wielu jego przyjaciół znalazło się kilku misjonarzy, których ks. Michał Wietecha zdążył doprowadzić do kapłaństwa przez przygotowanie w Seminarium i zaplecza finansowego. Do wielu jego przyjaciół należało dwóch księży, którzy z nim studiowali w Tarnowie, ks. Słupczyński SCJ i ks. Idzi Biskup SCJ. Dobrze byli wychowani jako zakonnicy i jako klerycy. Ks. Słupczyński wyjechał w pierwszej grupie misjonarzy do Indonezji. A ks. Idzi Biskup SCJ wyjechał do Konga (nazywanego również Zairem). Obaj byli naszymi pierwszym ofiarami na rzecz budowania Kościoła w tamtych krajach. Wśród ludzi, których wychowywał ks. Jan Kania SCJ, jako kapłan, znaleźli się inni misjonarze sercańscy: Balasa, Wiśniewski, Walczak, Adamiuk. Jan nie pojechał nigdy na misje, ale on wychowywał misjonarzy. Wyświęcony na kapłana przez rok był zwyczajnym wikariuszem we Florynce i przygotowywał dzieci do Komunii świętej. Potem przełożeni posłali go na KUL do Lublina, by tam studiował historię przez 5 lat. Kiedy stamtąd wrócił uczył historii w nielegalnym Małym Seminarium, bo tamto krakowskie było zlikwidowane przez UB. Dlatego, przez jakiś czas przebywał w Tarnowie przygotowując przyszłych zakonników do matury. Potem przełożeni zamianowali go kapelanem w klasztorze w Łabuniach; do dzisiaj są tam siostry Franciszkanki Misjonarki. Jeżeli ktoś nie wie, to zapraszam do poznania tego dzieła, które stworzył i którego trzeba im pogratulować. Stworzyły dom dla dziewcząt, które nie wychodząc za mąż, zaszły w ciąże. Jednak ks. Jan nigdy na te tematy nie chciał rozmawiać. Musiał przecież być dyskretny dlatego, że był nie tylko kapelanem, ale i spowiednikiem. Jednak jedną historię udało mi się poznać. Z bardzo daleka przyjechała do Polski. Dowiedziała się, że tam w Łabuniach może spokojnie doczekać do przyjścia na świat swego dziecka; nie miała przecież męża. Jan człowiek życzliwy i odpowiedzialny, pamiętający postawę Chrystusa wobec skrzywdzonych i poniżonych, wiedział jak uszanować nieszczęśliwą dziewczynę. Namawiano ją na aborcję, ale znaleźli się dobrzy ludzie, tacy jak Jan, którzy pomogli uratować to życie. Znam tego kogoś, kto się urodził, dziś ma ponad 43 lata, mieszka daleko stąd, dobrze się wykształcił, a jego matka jest naprawdę głęboko wierzącą kobietą. Nigdy za mąż nie wyszła. Tam w tych Łabuniach ks. Jan pracował przez 7 lat i nigdy nie chciał mówić o tamtej pracy i o tym jak nagle spełniały się słowa Jezusowe: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, … tych zagrożonych, Mnieście uczynili... Myślę, że Pan Jezus, na drugim brzegu, gdzie Jasiu poszedł, sam przypomina ks. Janowi, cokolwiek uczyniłeś jednemu z tych malutkich, nienarodzonych, toś Mnie uczynił. Ja ci tego nigdy nie zapomnę. Myślę, że tak Jezus rozmawia z Janem. Po pracy w Łabuniach, przez jakiś czas, przez dwa lata, pracował w Staniątkach w klasztorze sióstr Benedyktynek. Ale tam w Łabuniach zaawansował redakcję doktoratu, gdyż był nie tylko kapelanem, ale i doktorantem z historii piszącym pod kierunkiem słynnego ks. prof. M Zywczyńskiego. Przygotował doktorat na temat Powstania styczniowego. To był jego ulubiony temat w rozmowach. On znał carską Rosję i bolszewików, on znał ateistów, on znał prześladowców Kościoła i Polski. Widział ich po raz pierwszy w Uśmierzu, kiedy stanął tam front dwóch sił - niemieckiej i sowieckiej. Wiele ks. Jan opowiadał o nich. Tak bardzo był spostrzegawczy, będąc tylko dzieckiem z podstawówki - otwarty na obserwację zachowania ludzi.
Kiedy ukończył studia i ukończył doktorat czysto wracały w naszych rozmowach jego uwagi historyczne. Najbardziej martwił go los Kościoła katolickiego prześladowanego przez carat. Zwłaszcza po roku 1863. Kto uwierzy dzisiaj w Polsce, kto nie czyta poważnej literatury historycznej, że w jednej miejscowości, daleko, przy chińskiej granicy po Powstaniu Styczniowym Rosjanie zamknęli 800 polskich kapłanów, którzy bronili Kościoła, bronili szkoły i nie pozwolili na rusyfikację polskiego społeczeństwa. Ta miejscowość nazywa się Tunka. 800 polskich kapłanów, również z Białorusi, z polskich rodzin, z Litwy i z Ukrainy. Tam zesłał ich Car i ci zesłańcy szalenie wzruszali myśli i serca Jana. Bo bronić Kościoła i bronić Polski to była zawsze jego wielka dewiza.
Kiedy spotykaliśmy się i rozmawialiśmy o Małym Seminarium w Krakowie, które założył ks. Kazimierz Wiecheć SCJ, a odnowił po wojnie ks. Michał Wietecha SCJ, i w którym się uczył Jan Kania, często wracał w rozmowach do tego czasu. Kto dziś pamięta z młodszego pokolenia ode mnie, że w licznych szkołach państwowych uczyli się historii Polski z rosyjskiego podręcznika przetłumaczonego na język polski. Autorem tego podręcznika był Jefimow. I ks. Michał Wietecha doskonale wiedział, że jeśli nie odnowi Małego Seminarium, to nasi kandydaci do kapłaństwa będą uczniami Jefimowa. A Polska będzie jedną z sowieckich Republik. Dlatego musiało odrodzić się to Małe Seminarium w Krakowie-Płaszowie w walce o dobrą przyszłość młodzieży. UB zamknęło to Małe Seminarium. Zamknęło też ten klasztor, który tu stoi w Stadnikach. Zrobiono tu obóz dla zakonnic wypędzonych z klasztorów w zachodniej Polsce. Zostało tu tylko dwóch księży przy kościele, zakonników nie było, a ks. Michał Wietecha przeżywał dramat i prosił Boga: „daj mi Panie, jak się politycznie ociepli, jak będzie lepiej, żebym dokończył to Seminarium”. Po dziesięciu latach wykończył Seminarium, zapełnił klerykami i z tego Seminarium wyjechali ludzie do pracy, do Indonezji. Wśród nich był ks. Słupczyński, o którym już wspomniałem. A potem na Filipiny. A potem do Finlandii. A potem choćby do Południowej Afryki. Z tego Seminarium w Tarnowie, który zorganizował ks. Michał Wietecha SCJ, chluba Glinnika Polskiego, wyszło dwóch nadal żyjących i pracujących biskupów misyjnych. Wśród nas przy ołtarzu są niektórzy kapłani, którzy także byli misjonarzami. Wymienię tylko księdza Prowincjała, który wiele lat spędził jako misjonarz we Finlandii.
Dzisiejsza Ewangelia mówi nam, niech się nie trwoży serce wasze, wierzycie w Boga i we mnie wierzcie, w domu Ojca mego jest mieszkań wiele, gdyby tak nie było to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam mieszkanie.
Kochani. Pierwszy Prowincjale Polskiej Prowincji ks. Michale, Proboszczu z tej parafii ks. Tadeuszu i kochany Janie, wykładowco Stadnickiego Seminarium, który teraz spoczywasz przy nas w tej trumnie. W domu Ojca naszego jest mieszkań wiele. Popatrz na nas wszystkich, tu obecnych, zamyślonych nad Twoim powołaniem i Twoim wezwaniem do wieczności, chcemy tam także dojść, tak jak Ty; prosimy cię - kiedy już jesteś przed Tronem Boga, kiedy jesteś u Pana Jezusa, który cię zapewnił, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili. Proszę cię po raz ostatni, ubłagaj Pana Jezusa, aby i dla nas otworzył Swoje mieszkanie i Swoje Serce. Amen.
Stadniki
2 listopada 2021
Ks. Marian Radwan SCJ
Po Mszy św. ksiądz Prowincjał zwrócił się do zebranych:
„Drodzy Krewni śp. ks. Jana, w imieniu naszej wspólnoty prowincjalnej chcę złożyć wyrazy współczucia i kondolencje. Tak jak długo znaliście ks. Jana tak dalej otaczajcie go swoją życzliwością, a przede wszystkim swoją modlitewną pamięcią. Bardzo dziękuję ks. Marianowi za dzisiejszą homilię. Chcę podziękować siostrom Boromeuszkom, szczególnie siostrze Filenie dyrektorce ośrodka, w którym ks. Jan przebywał ostatnie prawie dwa lata swojego życia. Także obecnej tutaj siostrze Monice. Wielkie Bóg zapłać za życzliwość i opiekę w waszym domu, gdzie ks. Jan zawsze czuł się jako zakonnik i jako kapłan. Dziękuję również ojcu Leopoldowi, franciszkaninowi, który swoją posługą kapelana wspierał i świadczył kapłańską życzliwość i braterstwo. Dziękuję również księdzu Rektorowi i całej wspólnocie Stadnickiej za przygotowanie tej uroczystości”.
Po czym ciało śp. księdza Jan Kani zostało przewiezione na cmentarz i złożone w grobie. Jeszcze te ostatnie słowa wypowiedziane przez żegnającą go rodzinę:
„Żegnamy dzisiaj naszego wujka, stryjka, który dla nas zawsze był księdzem Jasiem. Takiego go znamy. Zawsze serdeczny, życzliwy, nigdy nie opuścił okazji, by przyjechać w rodzinne strony. Odwiedzał nas zawsze po kolei, dom za domem idąc na nogach, pieszo. Zawsze cieszyliśmy się z tych odwiedzin. Uczestniczył w każdych ważniejszych uroczystościach rodzinnych. Udzielał ślubów, chrzcił nasze dzieci, przyjeżdżał na komunię i odprowadzał na cmentarz zmarłych z naszych rodzin. W imieniu rodziny, w imieniu mieszkańców Umieszcza, kapłanów w parafii w Tarnowcu żegnamy ciebie księże Janie. Dziękujemy Panu Bogu za twoje życie, za kapłaństwo i za modlitwy. Dziękujemy zakonowi Sercanów, dziękujemy współbraciom, przyjaciołom, współpracownikom. Dziękujemy z całego serca lekarzom, siostrom zakonnym i opiekunom księdza Jana. Jego duszę polecamy miłosierdziu Bożemu i prosimy: „wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci na wieki wieków. Amen”.
Zob. również ► https://seminarium.scj.pl/strony/pogrzeb-sp--ks--jana-kani-scj
(ZKH SCJ)